[ARS
PUBLIKUJE] w nowym semestrze! Dzisiaj zapraszamy do przeczytania tekstu Emmy Drabarek o demokracji jako najlepszej "religii".
[Opinie przedstawione w artykułach nie są stanowiskiem Koła Naukowego Ars Politica, a wyłącznie autorów danego tekstu]
DEMOKRACJA JAKO RELIGIA POKOJU
Max Weber: Plebiscyt nie jest głosowaniem czy wyborem, ale <wyznaniem wiary>.
Kiedyś na łamach bloga Koła Naukowego „Ars Politica” miałam przyjemność rozpisać się o tym, jak niebezpieczne jest powierzenie władzy rozumowi ludzkiej zbiorowości, a więc temu, co nazywamy dumnie demokracją1. Dziś chcę uchwycić temat ze strony nieco odmiennej, ponieważ wbrew temu, co sądzą niektóre środowiska, świat ma wiele stron i tyle samo końców. Nie zawsze to, co widzimy, jest w istocie takie, jak nam się wydaje, a prawda wciąż pozostaje zmienna i nieuchwytna, nawet w cywilizowanym XXI wieku. Dlatego też wszystko, co chcielibyśmy widzieć, jest tylko tym, w co wierzymy, bo wierzyć chcemy. Natomiast w świecie tym w ogóle rzadko kiedy pozwala się nam czymś bezgranicznie zachwycić, więc wybaczcie mi proszę ten krótki esej pochwalny dla najpiękniejszej z istniejących religii.
WSZYSTKO OPIERA SIĘ NA WIERZE
W dawnych, pięknych czasach, ludzkości wydawało się, że jest w stanie zracjonalizować naukę i życie publiczne oraz, że tylko wartości, których treść daje się skontrolować za pomocą publicznie dostępnych środków, mają prawo do miana wiedzy i są wartościami poznawczymi2. Jednak szybko okazało się, że wiedza nie ma charakteru „posiadania” czegoś, lecz owego „czegoś” poszukiwania. W momencie, gdy uczony uważa, że lepiej szukać prawdy niż kłamstwa, jest to poszukiwanie oparte nie tyle na pewności, co na przeświadczeniu, że rzeczywiście prawda przedstawia większą niż kłamstwo wartość. Przecież każdy racjonalista, tak naprawdę, jest pełen wiary3. A każda terapia jest tak naprawdę manipulacją, która opiera się na wierze w cudowne uzdrowienie4. I chyba nawet nie ma w tym nic złego i może nawet czas już zaakceptować taką ludzką naturę, poszukującą wciąż nowych szamanów i magicznych rozwiązań, których dziś zachodnia kultura upatruje w demokratycznym systemie rządów. Lecz to również jest zaledwie dotychczas empirycznie niepotwierdzonym, że prawda o nas samych jest lepsza od wyobrażeń. Do tego momentu ustaliliśmy już, że wierzyć musimy bezustannie, aby nie zatracić zdolności do zachwytu – dlaczego i czy warto „postawić” w tym wypadku na „jedyną słuszną” religię, niczym na jedną kartę a na dodatek jeszcze stwierdzić, że jest to zachowanie racjonalne?
Pozwolę sobie spróbować utwierdzić drogiego czytelnika w przekonaniu, że demokracja jest jedyną wśród wyznań, która systemowo gwarantuje człowiekowi pokój i stabilizację, o które tak zabiegamy i dla których ludzie zgodzili się złączyć się w państwo5. W anarchicznym lub hierarchicznym świecie każde państwo samodzielnie decyduje o użyciu lub zaniechaniu użycia siły, co w gruncie rzeczy wcale nie daje poczucia owej stabilności i prowadzi do ciągłych konfliktów. Natomiast w świecie równych (formalnie) podmiotów międzynarodowych i mnogości interakcji między nimi, użycie wobec siebie nawzajem siły nie występuje często, jeśli nie w ogóle, ponieważ wiąże się z dużo poważniejszymi i długotrwałymi konsekwencjami. Nie oznacza to, że demokratyczny (czy też demokratyzujący się) świat jest pełen pokoju (dowodzi tego mnogość aktualnych konfliktów na świecie, który w XXI wieku mieni się ucywilizowanym). Oznacza to tylko tyle (a może aż tyle?), że demokratyczne reżimy nie używają wobec innych demokracji przemocy, lecz starają się oddziaływać na nie za pomocą innych środków6. Być może w pierwszej chwili nie zdziwi to nas, dzieci dobrobytu otwartych europejskich granic. Jednakże, patrząc z punktu widzenia globalnej historii, nieznającej pięciu minut bez przelania krwi, jawi się to nam jako polityczna i historyczna „nowinka” oraz cel możliwy do osiągnięcia dzięki instytucjom umożliwiającym podjęcie choćby próby kooperacji (podążając za koncepcjami liberalistów).
Kolejnym „punktem” dla opiewanej przeze mnie demokracji, wynikającym z poprzedniego, jest zrodzenie się pewnej wiary w instytucje właśnie. Jest to również pewne novum dla politycznej historii świata, która do tej pory wierzyła w jednostki i ich charyzmatycznym osobowościom przyznawała legitymację do rządzenia. Współczesny system ma być niczym fortepian, który będzie grał niezależnie od muzyka, który go używa7. A z natury rzeczy fortepian jest bardziej przewidywalny niż sam muzyk – a system bardziej niż oszalała z radości władzy jednostka.
Wreszcie, last but not least, demokracja jest jedynym z możliwych reżimów, w którym rzeczywiście „sprawiedliwość” jest rozumiana jako „bezstronność”. Jako jedyna stwarza sytuację, w której „rozumni i wolni ludzie” nie określają żadnych moralnych kryteriów, ale dają nam choćby mgliste pojęcie o tym, w jaki sposób owe rozstrzygnięcia mają zapadać, tak aby „justice” była rzeczywiście „fair”8. Mimo tego, że koncepcja ta jest iście kantowska w swej naturze, a jak wiemy, Kant nie narzekał na brak krytyków, trudno nie uznać, że niesie ona ze sobą założenie bardzo w gruncie rzeczy piękne i pozwalające choć przez chwilę uważać, że człowiek, rzeczywiście rozumny i wolny, częściej będzie kierować się powinnością niż interesem. I tym samym wolne i rozumne społeczeństwo jako zbiór tych jednostek9.
Być może wiara w cokolwiek w dzisiejszych czasach i uważanie, że rzeczywiście jakaś powinność i porządek istnieją, jest przejawem skrajnej naiwności. Jednak gorąco do tej naiwności przekonuję – myślę, że warto się w demokracji zakochać, nawet jeśli za chwilę, pod napływem nowych fanatyzmów i wierzeń, weźmie tę naszą miłość i zdepcze.
Przypisy:
[2] Więcej na ten temat: L. Kołakowski „Filozofia
Pozytywistyczna”, esej: „Empiryzm logiczny”
[3] Więcej: M. Oakeshot „Wierza Babel i inne eseje”:
„Racjonalizm w polityce”
[4] Nie rozpisując się na ten temat, polecam zajrzeć do
E. Roudinesco „Po co psychoanaliza”: „Klęska podmiotu”
[5] Oczywiście podążając za koncepcją umowy społecznej
[6] Więcej na temat demokratycznej teorii pokoju w R.
Koehane: „International Institutions: Two Approaches”
[7] Więcej na ten temat: V. Turcey: „Rola służby cywilnej
w demokratycznym społeczeństwie – doświadczenie francuskie” w „Służba cywilna a
etyka”, Warszawa 1996
[8] Więcej w: J. Rawls: „Teoria Sprawiedliwości”
[9] S. Filipowicz: „Galimatias – Zaprzepaszczony sens Oświecenia”:
„Utopia rozumu komunikacyjnego”