poniedziałek, 15 lutego 2016

[ARS PUBLIKUJE] po przerwie! Na początek nowego semestru refleksje Konrada Gałuszko na temat zmiany władzy i wyniesonej z niej nauki.


[Opinie przedstawione w artykułach nie są stanowiskiem Koła Naukowego Ars Politica, a wyłącznie autorów danego tekstu]




#Dobrazmiana, czyli... każda władza taka sama?


Z każdych rządów społeczeństwo polskie powinno wynieść jakąś naukę. Rządy Prawa i Sprawiedliwości już dają nam jedną istotną lekcję, którą powinniśmy nareszcie na dobre zapamiętać – nie ma siły politycznej, zdolnej do stworzenia w Polsce takiego bogactwa jak za Odrą w takim krótkim czasie, jak byśmy tego chcieli.


Festiwal obietnic?
Gdzie tu powiązanie? Jak jedno ma się do drugiego?
Aby zrozumieć tę lekcję, należy się zastanowić nad dwiema rzeczami – czego Polacy szukają w polityce (jaki ma być cel rządzenia?) oraz jak konkretne opcje czy osoby zyskują nasze poparcie.
Odpowiedź na pierwsze pytanie jest bardzo prosta. Polacy chcą być Zachodem, ale tylko materialnie, w sferze konsumpcji. Obywatelska, społeczna otwartość, odpowiedzialność oraz zaangażowanie schodzą na plan dalszy. Nie sądzimy jeszcze w należytym stopniu, że wymienione komponenty dobrobytu są zarówno pożądanym skutkiem, celem, jak i przede wszystkim skutecznym środkiem prowadzącym do satysfakcjonującego zakończenia transformacji (a może już modernizacji?).
Próba udzielenia odpowiedzi na drugie pytanie jest trudniejsza. Obserwując ostatnie 26 lat można odnieść wrażenie, że kuszą nas obietnice – emerytura pod palmami dzięki otwartym funduszom emerytalnym, 3000 kilometrów autostrad, no i w końcu osławione 500 złotych na dziecko. Czy chodzi tylko o obietnice? Albo, inaczej zadając to pytanie - czyżby rządzenie Polską naprawdę było możliwe tylko za pomocą obietnic? Jeśli nawet odpowiedź brzmi „tak”, to nie należy rozpatrywać tego problemu powierzchownie.
Polakami kieruje wewnętrzna, nadzwyczaj głęboka wiara w istnienie tylko jednego, prostego rozwiązania – recepty na wszystko, idealnego modelu gospodarczego, który politycy nam zaaplikują i staniemy się zamożni po czterech, a maksymalnie, jak pokazuje doświadczenie, ośmiu latach. Po 1989 r. jedynie Platforma Obywatelska została wybrana na drugą, pełną kadencję. Wcześniej, kiedy tylko nadeszła odpowiednia okazja, dzięki demokratycznym procedurom odwoływaliśmy tych, którzy nam nie odpowiadali, abyśmy mogli wciąż szukać i wierzyć w tę jedną jedyną, mityczną siłę polityczną, która na terenie Polski stworzy drugie Niemcy, Francję czy znany wszystkim przykład Irlandii. Były nadzieje związane z Akcją Wyborczą „Solidarność”? Były. Sojusz Lewicy Demokratycznej, po czterech latach AWS? Również. PO/PiS? Jak najbardziej.
Prawda jest jednak przykra i można ją opisać za pomocą dwóch wniosków. Po pierwsze, nie ma, nie było i nie będzie żadnej partii, która stworzy dobrobyt w ciągu kilku lat. Czeka nas ciężka praca, być może jeszcze na trzy, cztery albo i więcej dekad1. Jeśli jakąś siłę polityczną w przyszłości zaczniemy uważać za cudotwórcę, to jej sukces będzie efektem starań wszystkich poprzednich rządów od 1989 r. Szczere, pozytywne postrzeganie jakiejś partii to skutek wyłącznie lepszej koniunktury gospodarczej2, która nawet nie musi być dziełem tej opcji politycznej czy sytuacji wewnętrznej (m.in. realizacji programu wyborczego) w kraju.
Ważnym czynnikiem jest też dojrzewanie pokoleń. I tu dochodzę do drugiego wniosku, będącego jednocześnie odpowiedzią na postawione wcześniej pytanie. Polacy, jak każdy naród doby transformacji, okazuje tzw. „społeczną niewdzięczność”3. Nie patrzyliśmy (i nie patrzymy) na kolejne rządy racjonalnie. Ulegamy chwilowemu, mniejszemu lub większemu zauroczeniu, po czym, o ironio, brutalne życie weryfikuje nasze wyobrażenia. Dalej już tylko skłaniamy się ku mieszaniu partii oraz polityków z błotem. Lekceważymy twarde fakty, wskaźniki ekonomiczne czy choćby i to, że pewne zmiany, pewne elementy programów partii, które są konieczne(!), wymagałyby trzech lub czterech kadencji. Polacy mówią i myślą: „Jest źle to jest źle. I nawet z tym nie dyskutujcie. Może ktoś następny zrobi coś lepiej. Korzystając z możliwości demokracji odwołujemy was i dajemy szansę innym.”.
Zgodnie z teorią o „społecznej niewdzięczności”, dopiero kolejne pokolenia (urodzeni pod koniec lat 80-tych i na początku 90-tych, a może nawet ich dzieci) po rozpoczęciu transformacji docenią starania poprzedników. Niewątpliwie, będzie to efekt akumulacji kapitału, a także jego redystrybucji – wzrośnie poziom zamożności. Te argumenty dowodzą jak irracjonalna jest wiara w sukces „jednego reformatora”. Na marginesie, z tego wypływa jeszcze inny niebagatelny wniosek – nie powinniśmy naiwnie wierzyć w sukces jednej siły, ale z drugiej strony, jeśli już jakiejś daliśmy szansę to pozwólmy działać, choćby i dla samej „nauki demokracji”.
Co jednak ma do tego PiS? Jakie wnioski powinny powstać po tym kolejnym doświadczeniu?

Nihil novi
Przede wszystkim, nie łudźmy się – PiS to kolejna siła polityczna wybraną dzięki skutkom „społecznej niewdzięczności”. I takich partii/rządów przed nami jest jeszcze wiele! Kolejna rzecz – abstrahując od ekonomicznych (profesjonalnych, pozbawionych emocji czy śladów politycznej rywalizacji) analiz propozycji reform gospodarczych według PiS, po czterech następnych latach nadal będziemy biedni czy też średnio zamożni. Zmiany nie udały się SLD, AWS, PO i nie wyjdą też następnym rządom.
W tym miejscu warto jeszcze poczynić dwie uwagi. Gdy sukcesów gospodarczych brakuje, patrzymy władzy na ręce szczególnie dokładnie. Niekiedy ta czynność zastępuje samą wiarę w awans ekonomiczny czy poważną analizę reform. Odwoływanie rządów bierze się też zatem z, niestety, często prawdziwych4, obserwacji, że „bogaci żerują na biednych” - zyskują, czy to pieniądze, czy to prestiż, wpływy. Następna partia ma dokonać odnowy moralnej – wierzymy, przynajmniej z początku, w etyczną wyższość kolejnych rządów. Myślimy: „co jak co, ale oni już tego nie zrobią!”. Nie bez przyczyny popularność zdobyły hasła o lustracji, redukcji administracji oraz walce z korupcją.
To również złudzenie, które jest wprawdzie konsekwencją zrozumiałej niedojrzałości naszej demokracji. Zwykli ludzie unikają kandydowania w wyborach, a często nawet są politycznymi ignorantami, co skutkuje niedostateczną wymianą elit. Nic zatem dziwnego, że te elity chcą jak najdłużej zostać na swoich pozycjach, serwując obywatelom określone hasła, a partie polityczne reprezentują swoje, rozbieżne ze społecznymi, interesy. Zresztą, Polska nie różni się na tym polu od innych, jak pokazują doświadczenia niemal wszystkich państw byłego bloku wschodniego – od Pragi po Ałmaty. Owszem, im dalej na wschód tym większy stopień zoligarchizowania polityki, autorytaryzacji ustroju oraz tworzenia neopatrymonialnych struktur. Jednak ogólny schemat jest podobny. Społeczeństwo, o ile może, dopiero uczy się, kogo i jak wybierać.
Zatem, dzięki każdej nowej elicie, a teraz dzięki PiS powinniśmy nauczyć się, że jeszcze przez wiele lat nic nowego nas nie spotka. Nie będzie ani odnowy moralnej, ani „drugiej Irlandii”.
Co ciekawe, ledwie po trzech miesiącach od rozpoczęcia pracy obecny rząd sam daje argumenty, aby tak twierdzić. I wcale nie chodzi o najbardziej głośną aferę z Trybunałem Konstytucyjnym czy oczywiste przykłady jak sędzia za czasów PRL w ławach sejmowych - poseł Stanisław Piotrowicz - albo były agent Służby Bezpieczeństwa na państwowej posadzie5. PiS zarzucał PO, a w 2005 r. także SLD, nepotyzm oraz partykularyzm. Jak zatem oceniać, przez pryzmat tych oskarżeń, nowelizację ustawy o służbie cywilnej? Z pewnością nie ograniczy ona piętnowanych przez PiS zjawisk. Zresztą, lepszym dowodem na postępowanie według tego samego klucza, co inni, są zmiany kadrowe w spółkach skarbu państwa6.
Kolejna sprawa – media. Pojawiały się zarzuty, stawiane zresztą na długo przed wygraniem wyborów przez aktualną większość, że nadawcy publiczni są nieobiektywni i faworyzują konkretną opcję czy partię polityczną. W takiej sytuacji należałoby oczekiwać całkowitej zmiany wizji mediów – obiektywizmu, bezstronności opartej na zatrudnianiu dziennikarzy apolitycznych lub pełnego pluralizmu rozumianego jako zaangażowanie publicystów i prezenterów związanych właśnie z konkretnymi partiami czy ideologiami. Zastąpienie części pracowników TVP dziennikarzami m.in. TV Republika nie wpisuje się w schemat żadnej wizji. Czy zwolnienie Piotra Kraśki oraz Beaty Tadli, a także zastąpienie ich np. Michałem Rachoniem, bez jednoczesnego zaproponowania posad, przykładowo, osobom związanym z .Nowoczesną, Kukiz '15 i PSL to wyraz spluralizowania mediów? Wreszcie, czy oznaką reform ma być ograniczenie kompetencji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz przeniesienie ich na Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego?
Owszem, można powiedzieć, że TVP za czasów PO również zatrudniała „swoich”. I to jest prawda. Można również powiedzieć, że przecież Jacek Kurski zaproponował Dominice Wielowieyskiej kontynuację swojego programu w TVP Info. W takim razie, czy „swoim” był także Jan Pospieszalski, który przez niemal całe dwie kadencje PO prowadził „Warto rozmawiać” oraz „Jan Pospieszalski: Bliżej”? Wniosek? PiS nie proponuje nic nowego w tej kwestii.
26 lat III Rzeczpospolitej każą nam twierdzić, że media publiczne zawsze są łupem partii lub koalicji rządzącej. I tę znaną, uniwersalną prawdę potwierdziła Katarzyna Kolenda-Zaleska w rozmowie z Robertem Kwiatkowskim. Były szef TVP podczas rządów SLD krytykował PiS za zwolnienia u publicznych nadawców: „Ta formacja (Prawo i Sprawiedliwość - red.) owszem, wygrała wybory parlamentarne. Ale to jeszcze nie oznacza, że ma rządzić wszystkim i wszystkimi.” Dziennikarka odpowiedziała: „Panie prezesie, tutaj się muszę wtrącić. Przypominam sobie, że kiedy SLD wygrało wybory, to było dokładnie to samo – stwierdziła.”7.
I na sam koniec – sprawa podsłuchów. Mówi się, że za czasów PO Polacy byli masowo kontrolowani przez służby. „Gazeta Prawna” podaje dane m.in. za 2014 rok8. 2 miliony 177 tysięcy razy uprawnione instytucje sprawdzały nasze telefony. Czy jednak znowelizowana ustawa o policji ma przeciwdziałać takiej skali inwigilacji,?9, 10

Historia magistra vitae est(?)
Najlepszym scenariuszem wyjścia z tej sytuacji byłoby zrozumienie pewnych nieuchronnych prawidłowości, przy jednoczesnym spojrzeniu na politykę łaskawszym okiem. Jest to scenariusz nad wyraz optymistyczny i pewnie nierealny. Jednak nie da się całkowicie wykluczyć, że polaryzacja grup politycznych, która powstała w latach 90-tych („Solidarność”-PZPR), a wyewoluowała kilka lat później (podział “Solidarności” na PO i PiS, marginalizacja postkomunistów), znów ulegnie radykalnemu przeobrażeniu. Być może obecny duopol odejdzie w cień, ponieważ Polacy zwiększą swoją aktywność obywatelską oraz przeniosą poparcie na nowe partie.
Kluczowe dla zmiany świadomości politycznej polskiego społeczeństwa musi być w pierwszej kolejności oddalenie myśli o rychłym dobrobycie. Marzenia, sprzedane nam (czasem z nieco makiawelicznej konieczności, niestety) w 1989 r., a potem 2004 r. muszą zostać zracjonalizowane albo... porzucone. Przez pierwsze kilka lat obrazki z Zachodu nas mobilizowały, ale teraz porównywanie się jest mocno dysfunkcjonalne.

Co potem? Polacy mogą na dobre się zniechęcić do ponoszenia odpowiedzialności za swoje państwo, a to grozi masową, jeszcze większą niż dotychczas emigracją czy przejęciem sterów państwa przez populistyczne grupy skupione tylko na władzy dla samej władzy - bez misji. Warto też pamiętać, że frustracja ekonomiczna przełoży się na ewentualne kolejne przemiany ustrojowe lub ideologiczne. Krótko mówiąc, sami zaprzepaścimy zmiany, których byliśmy zarówno inicjatorem jak i wykonawcą, a także, co będzie w takim scenariuszu najmniejszym problemem, damy kolejny argument osobom głoszącym tezy, że “w tym kraju demokracja nie ma racji bytu”. Polska, pod względem przemian, przesunie się mocno na Wschód, od którego tak przecież uciekamy (Rosja), a który czasem nawet pouczamy (Ukraina). Być może powinniśmy sobie zadać pytanie - po co zrezygnowaliśmy z PRL? Czy pod hasłami o wolności kryje się tylko, niestety zrozumiałe, pragnienie bogactwa?

Przypisy:
1 P. Maciejewicz, Bogactwo mamy tylko z pracy. Dlaczego pracujemy tak ciężko?, http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,19428504,bogactwo-mamy-tylko-z-pracy-dlaczego-pracujemy-tak-ciezko.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza&disableRedirects=true, dostęp: luty 2016 r.
2 Takie stwierdzenie nasuwają się na myśl po interpretacji np. krytyki demokracji według Schumpetera. J. Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm, demokracja, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s.
3 J. Czapiński, Dlaczego reformatorzy tracą poparcie społeczne, [w:] K. Skarżyńska (red.), Podstawy psychologii politycznej, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2002, s. 325-327.

4 Należy jednak odróżnić bogacenie się kosztem obywateli od wysokich płac, które, według niektórych koncepcji, powinny przysługiwać politykom, aby unikali oni znacznie gorszych zachowań, takich np. jak korupcja.
5 11 grudnia 2015 r. prezesem Polskich Kolei Państwowych został Bogusław Kowalski. 14 grudnia, po doniesieniach medialnych o jego współpracy z SB PRL, ustąpił ze stanowiska. B.a., Bogusław Kowalski złożył rezygnację, http://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/boguslaw-kowalski-zlozyl-rezygnacje-73976.html, dostęp: luty 2016 r.

6 Niedawno Marcin Mastalerek, były rzecznik prasowy PiS, objął w Orlenie funkcję szefa działu komunikacji. B.a., Wysyp posad w państwowych spółkach dla partyjniaków związanych z PiS, http://polska.newsweek.pl/marcin-mastalerek-z-posada-w-orlenie-stanowiska-dla-zwolennikow-pis,artykuly,379284,1.html#fp=nw, dostęp: luty 2016 r.
7 B.a., Były prezes TVP mówi o "grandzie" PiS w mediach. Kolenda-Zaleska celnie odpowiada: "Przypominam sobie...", http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19421391,byly-prezes-tvp-mowi-o-grandzie-pis-w-mediach-kolenda-zaleska.html, dostęp: luty 2016 r.
P. Dziubak, Obywatelu, pamiętaj: Twoja rozmowa jest kontrolowana, http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/860217,obywatelu-pamietaj-twoja-rozmowa-jest-kontrolowana.html, dostęp: luty 2016 r.
W. Klicki, K. Szymielewicz, Ustawa zwana inwigilacyjną – skandal czy burza w szklance wody?, https://panoptykon.org/wiadomosc/ustawa-zwana-inwigilacyjna-skandal-czy-burza-w-szklance-wody, dostęp: luty 2016 r.
10 B.a., Protest przeciwko inwigilacji, https://panoptykon.org/wiadomosc/protest-przeciwko-inwigilacji, dostęp: luty 2016 r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz