poniedziałek, 29 sierpnia 2011

"Prawdziwa prawica" kontra "prawdziwa lewica", czyli Korwin-Mikke na ringu z Palikotem

Po prawie trzech miesiącach propagowania pomysłu popartego przez blisko tysiąc osób na Facebooku (Facebook: Chcemy debaty Janusz Korwin-Mikke kontra Janusz Palikot) wreszcie się udało - 28 sierpnia, na dwa miesiące przed wyborami odbyła się debata Janusza Palikota z Januszem Korwinem-Mikke. Na wydarzeniu oczywiście pojawiła się również (całkiem pokaźna jak na wakacyjny termin) grupa reprezentantów naszego koła. :)


Debata odbyła się w sali gimnastycznej na warszawskich Powązkach i, mimo niezbyt dogodnej lokalizacji, sala została zapełniona. Debatujący wraz z prowadzącym ustawieni byli na podwyższeniu, którym okazał się... bokserski ring. Do rękoczynów jednak nie doszło, bo jak zauważył pod koniec prowadzący, panowie zachowywali się na tej debacie wyjątkowo spokojnie.

Sama debata była ciekawa z kilku powodów.
Po pierwsze forma - debatujący nie byli ustawieni twarzą do publiki i nie mówili tylko do widowni. Organizatorzy postanowili wprowadzić francuski model debat - obaj panowie siedzieli przy stole naprzeciwko siebie i dyskutowali. Słuchali się nawzajem, poprawiali i sprzeczali. Nie były to naprzemienne, dwuminutowe oświadczenia ale prawdziwa i merytoryczna (w zdecydowanej większości) rozmowa.

Po drugie - uczestnicy. Tego dnia na powązkowskim ringu starły się dwie nieobecne w sejmie frakcje, które w internetowych dyskusjach politycznych osiągają, jeśli wierzyć sondażom, nieosiągalne poza siecią poparcie. Spotkało się dwóch inteligentnych liderów, którzy co prawda spierali się (czasem naprawdę ostro), ale w pewnych punktach potrafili przyznać sobie rację i dojść do porozumienia.

Po trzecie - udział publiczności. Choć można dyskutować nad tym, czy to dobrze, że był tak swobodny. Na pewno dobrze, że każdy mógł coś wtrącić (i niektórzy, pomimo dość prostej formy, robili to naprawdę sprawnie i zadawali zwięzłe, merytoryczne pytania), ale jest też druga strona medalu - spontaniczne brawa z obydwu stron równoważone były przez spontaniczne buczenie i niezbyt kulturalne okrzyki, co trochę psuło efekt poważnej debaty poważnych pretendentów do władzy.

A propos udziału publiczności, na sali pojawił się pewien nieoczekiwany gość. Był nim były (i być może przyszły) poseł SLD, Piotr Gadzinowski, który usiadł dość blisko ringu i co jakiś czas wtrącał coś od siebie. Również takie smaczki czyniły tę debatę interesującą.

W ostatniej rundzie obaj uczestnicy debaty podziękowali sobie i stwierdzili, że cieszą się z tego, że jeszcze możliwa jest w Polsce merytoryczna debata, nie zatruta populizmem sejmowej "bandy czworga". Po burzy braw na zakończenie debaty, część publiki w koszulkach Nowej Prawicy zaczęła skandować "wolność, własność, sprawiedliwość", na co Janusz Palikot z uśmiechem odpowiedział im okrzykiem "sadzić, palić, zalegalizować". Pozytywnym akcentem na koniec były, zainicjowane przez Roberta Leszczyńskiego, wspólne okrzyki "Janusz, Janusz", przy których na ring weszli dziennikarze, aby przeprowadzić wywiady z każdym z debatujących z osobna.

Całe wydarzenie miało trzy widoczne pozytywy:
Pierwszy - Debata ta była z pewnością dużo bardziej spójna i merytoryczna niż te przeprowadzane przez wspominaną już "bandę czworga", więc tak jak zapowiadał na swoim vlogu Janusz Korwin-Mikke, można było zobaczyć rzeczywiste różnice między prawicą a lewicą.

Drugi - Stawiła się na niej, jak już wspominałem, całkiem spora reprezentacja naszego koła naukowego, więc będzie o czym dyskutować w trakcie kolejnych zebrań (zarówno w kwestiach politycznych, jak i organizacyjnych).

I trzeci - Chwilę po zakończeniu debaty, za kulisami pojawiła się nadzieja na drugą rundę, tym razem na UW. Trzymajcie kciuki! :)

Oskar Wojtynowski